Szaleństwo – czy jest „przepis” na to, żeby zwariować?
Najlepiej zobrazuję Wam stany z pogranicza szaleństwa, posługując się przykładami filmów.
Weźmy taki “Dzień świra” Marka Koterskiego – sam tytuł zapowiada, że Adaś Miauczyński wkroczył w szaleństwo. Przypuszczam, że on sam mógłby jednak powiedzieć, jak bardzo się stara, żeby wszystko było normalnie. Zgodnie z jego słowami: “moja jest tylko racja, i to święta racja. Bo nawet jak jest Twoja, to moja jest mojsza niż Twojsza. Że właśnie moja racja jest najmojsza.”
Po co Adasiowi ta piętrowa konstrukcja, która zamiast spokoju przynosi lęk w każdej chwili dnia? Może tak bardzo się boi tego, że każde zdarzenie, każdy spotkany człowiek może wywołać w nim jakieś uczucia?
Szaleństwo – co w tym strasznego?
Czyż to nie straszne, że gdy uczucia do Ciebie przyjdą, to “siedzą i siedzą i nie można się nijak ich pozbyć, lub rozkazać, aby siedziały cicho” (to znowu Adaś Miauczyński)? Taki rodzaj urazy, że w ogóle mam uczucia jest charakterystyczny dla osób z zaburzeniem osobowości narcystycznej.
Mogę się też bać uczuć, kiedy nie daje się z nimi zrobić nic, żeby były bezpieczne – kiedy chciałbym, żeby były mniejsze, albo żeby się dało je odłożyć i podnieść w dowolnym momencie. Taka kontrola nad uczuciami pojawia się w nerwicy natręctw, na którą cierpi Miauczyński.
Zatem mamy gotowy przepis wypowiedziany słowami Adasia: jeśli chcesz przekroczyć granicę szaleństwa, to spróbuj kontrolować swoje uczucia lub pozbyć się ich, a wrócą do Ciebie spotęgowane po wielokroć.
Inny aspekt psychiki obrazuje film “Dzikie historie” Pedro Almodovara. Opowiada krótkie historie, które łączy jedno: mordercze fantazje, które każdy z nas może mieć. Pojawiają się, kiedy uczucia przekraczają granice wytrzymałości. Ręka do góry, kto nigdy w życiu nie chciał zabić, bo czuł się skrzywdzony czyimś postępowaniem. Film pokazuje te fantazje w bardzo konkretnych działaniach bohaterów.
Jaki to ma związek z szaleństwem?
Jeśli mielibyśmy realizować każdą fantazję i wszystkie uczucia, nasz świat przypominałby chaos zderzających się cząsteczek w środku słońca. To, co nam pomaga nie zwariować to świadomość, że uczucia są w nas i to od nas zależy, czy zmienimy je w konkretne realne działania. To nie uczucia są złe, tylko niektóre czyny będące ich następstwem.
Nie warto bać się swoich uczuć. Myślenie o nich może pomóc wybrać nam zachowanie, które będzie zgodne z nami, a którego jednocześnie nie będziemy musieli żałować.
Jeśli chcecie poczytać o tym, że można bać się lęku, zajrzyjcie do książki Oblicza lęku Fritza Riemanna, Wyd. WAM, Kraków 2005.