Certyfikacja w psychoterapii jest ważna, ponieważ jest wiele osób wykonujących zawód psychoterapeuty. Widzimy, jak często hasło „psychoterapia Warszawa” jest wpisywane do wyszukiwarki internetowej. Czy jednak wpisujący je wiedzą, kogo tak naprawdę szukają? Ten wpis pomoże Ci zrozumieć, dlaczego certyfikacja ma znaczenie dla pacjenta.
Na początek definicja – psychoterapeuta to osoba, która ukończyła studia magisterskie (nie muszą to być studia psychologiczne) i odbyła szkolenie psychoterapeutyczne. Jest to definicja robocza – w Polsce nie wypracowaliśmy do tej pory ustawy o zawodzie psychoterapeuty i praktycznie każdy, kto ma na to ochotę, może otworzyć gabinet i prowadzić psychoterapię. Dlatego warto zwracać uwagę, do kogo zgłaszasz się na psychoterapię. Ukończeniestudiów psychologicznych nie daje ani wiedzy, ani koniecznego doświadczenia do tego, by pracować jako psychoterapeuta. Lekarz psychiatra może też prowadzić psychoterapię, jeśli tylko ma ukończone szkolenie w tym kierunku. Tylko psychiatrzy mogą prowadzić farmakoterapię.
Jesteśmy psychologami – absolwentami Uniwersytetu Warszawskiego oraz Uniwersytetu Lubelskiego. Psychoterapię prowadzimy w Warszawie. Wszyscy odbyliśmy wieloletnie (4- 5 letnie) szkolenia psychoterapeutyczne (szczegółowe informacje w zakładce: Zespół). Podczas naszych szkoleń zapoznaliśmy się z wiedzą na temat mechanizmów ludzkiego funkcjonowania i technik terapeutycznej pracy oraz zdobyliśmy doświadczenie własnej psychoterapii. Każdy psychoterapeuta powinien przejść psychoterapię – jest to niezwykle istotne w minimalizowaniu wpływu swoich nierozwiązanych konfliktów na pacjentów.Każdy z nas ma za sobą własną długoterminową psychoterapię.
Kim jest certyfikowany psychoterapeuta?
W Polsce istnieją różne towarzystwa zrzeszające i certyfikujące profesjonalnych psychoterapeutów. Certyfikacja w psychoterapii potwierdza teoretyczne i praktyczne przygotowanie psychoterapeuty do prowadzenia psychoterapii.
W zespole Pracowni Perspektywy kończyliśmy różne szkolenia i mamy certyfikaty różnych towarzystw. Aby je zdobyć, każdy z nas musiał:
ukończyć co najmniej 4-letnie szkolenie psychoterapeutyczne,
odbyć staż kliniczny z pacjentami o różnej diagnozie,
zdobyć minimum 5-letnie doświadczenie zawodowe (przyjmując minimum 10 pacjentów tygodniowo),
odbyć własną psychoterapię lub psychoanalizę,
prowadzić psychoterapię pod stałą superwizją (czyli omawiać prowadzone przez siebie procesy z bardziej doświadczonym, certyfikowanym psychoterapeutą),
zdać egzamin certyfikacyjny sprawdzający wiedzę teoretyczną oraz praktyczne umiejętności związane z prowadzeniem psychoterapii.
Certyfikacja w psychoterapii w Pracowni Psychoterapii PERSPEKTYWY Warszawa
Certyfikat psychoterapeuty przyznawany jest na czas określony. Aby utrzymać jego ważność, jesteśmy zobowiązani do stałego podnoszenia naszych kompetencji zawodowych – udziału w seminariach specjalistycznych oraz konferencjach, poddawania naszej pracy regularnej superwizji. Aktualnie, Karolina Pniewska i Edward Buzun biorą udział w seminarium na temat psychoanalitycznej pracy z parami (seminarium prowadzone przez brytyjskich psychoanalityków z Tavistock Relationships), Hanna Lisowska bierze udział w seminarium podyplomowym Polskiego Towarzystwa Psychoterapii Psychoanalitycznej. Karolina Pniewska i Sylwia Wieczorek są również uczestniczkami Studium Psychoterapii Psychoanalitycznej, gdzie szkolą się w zakresie psychoanalitycznej psychoterapii dorosłych. Ewa Szczygielska jest aktualnie w trakcie procesu certyfikacyjnego w Polskim Towarzystwie Psychologicznym oraz uczestniczy w seminarium „Los człowieka w ujęciu psychoanalitycznym” u Krzysztofa Srebrnego. Wszyscy korzystamy ze stałej superwizji superwizorów PTP, PTPP oraz PTPa.
Gabinet terapeuty to miejsce, w którym odbywa się ważna praca pacjenta. Praca, ponieważ terapeuta nie przepisuje recepty.
Dlaczego psychoterapia nie obiecuje szczęścia i spełnienia życzeń? Może to byłby najlepszy sposób na uspokojenie naszych lęków, smutków i złości?
Podobnie, jak lekarz przepisuje receptę na odpowiedni lek, tak terapeuta mógłby zaspokoić różne potrzeby, lub chociaż obdzielić kilkoma radami. Czy zaspokojenie potrzeb, symbolicznie przypominające wypicie ambrozji, nie jest jednak nadmiernym uproszczeniem? Bardzo chcielibyśmy, żeby sprawy wyglądały prosto, ale czy wtedy możemy działaćwystarczająco skutecznie?
Psychika, zdrowie – jak to działa?
Niedawno oglądałem film o tym, jak działają biologiczne mechanizmy w ciele. Użyto tam porównania organizmu człowieka do samochodu. Nie jest to jednak zwykłe auto, lecz pojazd, który się zmienia w czasie jazdy. Działają w nim procesy, które stale przebudowują pojazd, naprawiają zużyte elementy i oczywiście przetwarzają energię.
Z tego powodu dobrzy lekarze, oprócz leku na konkretny objaw, zalecają często dodatkowe działania – np. dietę lub zmianę funkcjonowania. Zdają sobie sprawę, że zdrowie jest dynamicznym stanem – możemy je utrzymywać, jeśli potrzebne procesy w naszym organizmie działają poprawnie.
Podobnie jest z psychiką. Najczęściej pacjenci szukają pomocy, kiedy po raz kolejny doświadczają problemów. To moment, w którym można pomyśleć „to nie przypadek”. Rodzi się intuicja, że coś dzieje się nie tylko na zewnątrz, ale także w środku nas. Coś działa, się objawia np. tym, że boimy się “być na widoku”. Istnieje dosyć złożona dynamika sił wewnętrznych połączonych z siłami, które wpływają na nas od zewnątrz. Pod pojęciem sił rozumiem emocje, potrzeby, schematy myślenia i wzorce relacji.
Jak można wyjaśnić cierpienia?
Już filozofowie próbowali wyjaśnić źródła naszych doświadczeń i cierpień. Artur Schopenhauer był zdania, że nasz ludzki rozum nie jest panem we własnym domu, lecz jedynie świadkiem działających w nas sił podtrzymujących życie. Ciągle mamy potrzeby, które trzeba zaspokajać, które pchają nas w jedną, albo drugą stronę.Bardzochcielibyśmy czuć się wolni. Jednak możemy być wolni tylko w pewnych ramach, wyznaczonych chociażby tym, że posiadamy pewne potrzeby, które stale popychają nas do różnych działań i w stronę różnych ludzi.
Najbardziej znany gabinet terapeuty to zapewne ojca psychoanalizy – Freuda. Aby opisać procesy zachodzące w psychice, sformułował on koncepcjękonfliktu wewnętrznego. Ta koncepcja odnosi się do naszego codziennego doświadczenia. Każdy z nas podejmuje decyzję co robić w wolnym czasie: pójść na siłownię czy poleżeć w domu; spotkać się ze znajomymi czy samemu obejrzeć film. Podejmowanie tych decyzji zależy właśnie od tego, jak działa nasza psychika. Inaczej jest, gdy czujemy, że sami możemy dokonać wolnego wyboru, a inaczej, gdy oglądamy się na innych – co znajomi lub rodzice zrobiliby na naszym miejscu.
Wracając do metafory samochodu – nie możemy posługiwać się jednym pojazdem przez całe życie. W ciągu życia jego funkcje muszą się zmieniać. Dlaczego? W kolejnych okresach życia czekają nas różne zadania rozwojowe. Zwrócił na to uwagę Erik Erikson w teorii rozwoju psychospołecznego. Etapy naszego rozwoju mają swoje specyficzne istotne płaszczyzny, których przejście kształtuje potrzebne nam umiejętności. Na przykład w młodości podejmujemy decyzję o budowaniu intymnego związku. Wtedy nasze przeżycia wyrażają albo potrzebę bycia bliską osobą albo potrzebą bycia niezależnym i odrębnym. Rozwiązanie napięcia pomiędzy tymi dwiema stronami może owocować nawiązaniem intymnego związku z zachowaniem poczucia tożsamości.
Gabinet terapeuty – co jest ważne w pracy?
Kameralny i dyskretny gabinet
Po podjęciu terapii u pacjentów następuje dosyć szybka poprawa i ulga w objawach. Wiele badań dotyczących psychoterapii różnych nurtów potwierdza, że znaczącym czynnikiem leczącym jest relacja terapeutyczna. Jest to możliwe właśnie podczas pracy w gabinecie. Nawiązanie relacji z kimś kto wysłucha, poświęca uwagę sprzyja temu, że obdarzamy go zaufaniem i czynimy go kimś znaczącym. To ma niewątpliwie dobry wpływ na samopoczucie.
Kluczowe jest jednak ukształtowanie takich mechanizmów, które sprawią, że po skończeniu psychoterapii świeżo odzyskana równowaga i dobre samopoczucie utrzyma się i będzie „w rękach” potrzebującego pomocy. Tu właśnie istnieją różnice, które można wywieść wręcz z różnych filozoficznych perspektyw przyjmowanych – zarówno przez poszczególne nurty psychoterapii, jak też przez samych psychoterapeutów. Można np. stwierdzić, że jedyne co jest potrzebne, to uwolnienie od cierpienia poprzez katharsis tak, aby procesy łączące psychikę i ciało zrobiły resztę pracy i same doprowadziły do homeostazy.
Gabinet terapeuty to miejsce, gdzie – w psychoterapii psychoanalitycznej – szukamyprzyczyn, dla których procesy utrzymujące psychikę w równowadze nie działają prawidłowo. Pomysły na to są różnorakie.
Jakie problemy mogą mieć pacjenci?
Mogą to być kwestie omówione pokrótce poniżej.
Konflikt wewnętrzny – np. naukowiec lub twórca może odczuwać niemoc twórczą. Z jednej strony pragnienie, aby być kreatywnym lub zyskać sławę zderza się z lękiem, że doprowadzi to do konkurowania z ojcem i utraty jego akceptacji (nie tylko w realnej relacji, może to być symboliczne przeżycie i obejmować sytuacje, kiedy ojciec już zmarł). Budzi to poczucie winy, które tworzy depresyjny objaw. Można w czasie psychoterapii poprzez wgląd osłabić działanie tego konfliktu.
Ustalanie granic – jak ustalamy granicę, gdzie się kończę ja i gdzie już się zaczyna druga osoba? Odpowiadając na takie pytanie, określamy się i wyrażamy swoją tożsamość. Wydaje się to proste, jednak do terapii dosyć często przychodzą pacjenci z objawami, które wynikają z tego, że robią wszystko to czego oczekuje otoczenie. Nie tylko robią ale myślą o sobie zgodnie z oczekiwaniami społecznymi. Taki sposób podejścia do siebie nazywany jest w psychologii fałszywym self. Prawdziwe self zaś to jest to co sami czujemy i myślimy o sobie.
Mentalizacja – tak w psychologii nazywa się zdolność odróżnienia własnej psychiki od psychiki innej osoby. Tak określa się także możliwość wyobrażenia sobie uczuć i motywacji innych osób, które niekoniecznie muszą się pokrywać z naszymi uczuciami i motywacjami. Braki w zakresie mentalizacji powstają w dosyć wczesnym okresie życia, kiedy uczymy się rozpoznawać na podstawie zachowania, co czują inni. Dzieci, bawiąc się ze sobą, doświadczają sytuacji, kiedy ktoś kogoś szturchnie lub zabierze zabawkę. Dzieci wtedy same albo oglądając się na mamę, próbują odczytać, o co chodzi koledze lub koleżance. Próbują określić, czy to wyraz złości, zazdrości, a może ciekawości i chęci do wspólnej zabawy.
Relacje i relacje z obiektem
Piszę w tym tekście niemal cały czas „ja i ktoś”; „ja i druga osoba”. Jesteśmy zanurzeni w wiele relacji. Co więcej, istnieją one nie tylko na zewnątrz. Kiedy kogoś nie ma obok nas, dalej mamy pewien obraz tej osoby, myślimy o niej, bo przechowujemy w środku tę relację. Jest to jedno z największych osiągnięć, których uczą się dzieci – kiedy mama znika, nie znaczy, że odchodzi na zawsze, tylko wróci z powrotem.
W psychologii istnieje nurt zajmujący sięrelacją z obiektem – obiektem jest obraz bliskiej osoby, który nosimy w sobie. Okazuje się, że nie tylko przechowujemy obraz tych pierwszych relacji (najczęściej z rodzicami), ale wpływa on na to, jak patrzymy na ludzi wokół. Gabinet terapeuty to miejsce pomocy dla osób, które zastanawiają się „co się dzieje, że ciągle powtarzam związek z kimś, kto mnie zaniedbuje?”. Celem takiej terapii będzie praca nad większą zdolnością pacjenta do szukania ludzi z potencjałem udanego związku.
Innym przykładem, jak działa relacja z obiektem może być udany związek, w którym ciągle możemy mieć wrażenie, że partner jest zazdrosny o sukcesy. W czasie pracy w gabinecie terapeuty może się okazać, że wynika to z rzutowania na partnera swoich przeżyć z relacji z osobami znaczącymi. W tym przykładzie matka mogła być zazdrosna o sukcesy – bycie pięknym i młodym z przyszłością stojącą otworem może budzić dumę i radość rodziców, ale też ich zazdrość czy zawiść.
Jakie mogą być cele terapii?
Cele określone powyżej nie są katalogiem celów, z którym przychodzą do terapeuty pacjenci. Gabinet terapeuty to miejsce, gdzie potrzebna jest wspólna praca nad tym, co objawy mówią o podstawach naszego funkcjonowania. W ten sposób terapia jest raczej wspólnym odkrywaniem. Choć opisałem tu różne teorie, każdy z nas ma na tyle indywidualne i unikalne doświadczenie, że nie da się użyć gotowego schematu w taki sposób, aby był najbardziej skuteczny.
Wyobraźmy sobie, że po pomoc przychodzi osoba, która ma trudności w znalezieniu satysfakcjonującej pracy lub w skończeniu studiów. Wspólna rozmowa pomaga połączyć początkowe zewnętrzne trudności z procesami wewnętrznymi. W tym przypadku, w trakcie pracy i zwiększania świadomości może się okazać, że to objawy konfliktu przed wejściem w dorosłość i oddzielania się od rodziny pochodzenia. Kłopot z oddzieleniem się może też występować u tych, którzy już wyprowadzili się z domu rodzinnego – nie chodzi tylko o fizyczne oddzielenie, ale też o psychiczną separację.
Czy poprawą mogą być tylko zmiany? Nie tylko. Czasami uleczeniem jestzaprzestanie kolejnych działań – jeśli nie można czegoś zmienić. Wtedy efekt terapeutyczny daje akceptacja. Temperament, który dostajemy w swoim genetycznym dziedzictwie według różnych badań okazuje się trudny do zmodyfikowania. Podobnie jest z innymi dziedziczonymi genetycznie cechami – zarówno chorób, ale też np. wyglądu i budowy fizycznej, które mogą mieć wpływ na to, jak się czujemy ze sobą i z innymi.
Kolejnym obszarem pracy są istniejące choroby somatyczne – np. stwardnienie rozsiane, albo borelioza. Mogą one mieć wpływ na psychikę i pojawienie się objawów depresji.
Trudno zmienić przeszłość – nie zmienimy samych zdarzeń, które nas spotkały. Możemy pracować nad tym, jak przeszłość na nas działa.
Takim miejscem pracy nad przeszłością jest gabinet terapeuty.
Samotność – jej rozumienie jest wieloznaczne. Próbę odpowiedzi na to pytanie niesie audycja w Radio dla Ciebie. W dniu2 września 2016 Hanna Lisowska była gościem Anny Matusiak w programie „Wieczór RDC”.
Samotność czy bycie samemu? To nie to samo
Każdy z nas czuł się choć raz samotny. Stereotypowo samotność nie kojarzy nam się dobrze. Co ciekawe, bardzo różnimy się między sobą pod względem tego, jak rozumiemy samotność i jak sobie z nią radzimy.
Czym jest samotność?
Przez samotność często rozumiemy uczucie, które towarzyszy nam wtedy, gdy nie jesteśmy w związku, a bardzo byśmy chcieli w nim być. Trudno zgodzić się jednak z tak zawężoną definicją samotności. Zapewne każdy z nas zna osoby, które są w związkach miłosnych, ale wciąż czują się samotne. Z drugiej strony sąrównież takie osoby, które nie są w związku, ale nie skarżą się na samotność. „Samotni we dwoje” narzekają, że partner ich nie rozumie, nie wspiera, niekiedy nie szanuje. „Sami, ale nie samotni” mogą czerpać przyjemność z życia. Mają satysfakcjonującą pracę, dające radość hobby albo relacje z innymi osobami, przez które czują się lubiani, doceniani, uwzględniani. Czym więc jest samotność?
Samotność to dla mnie uczucie braku, który wywołuje tęsknotę za relacją z osobą, z którą możemy dzielić myśli, uczucia, plany, marzenia. Możemy z taką osobą czuć bliskość czy nawet jedność.
Uczucie samotności jest naturalną i wręcz nieodzowną składową życia każdego człowieka. Każdy z nas je kiedyś przeżywał. Kłopot związany z uczuciem samotności zaczyna się wtedy, gdy doskwiera nam ono za często, za długo lub ze zbyt dużą intensywnością. Pojawia się jako reakcja na momenty, w których czujemy się sami.Stan bycia samemu to szczególny stan – taki, w którym jesteśmy świadomi naszej odrębności i inności od innych. Wszyscy go znamy, choć różnie znosimy. Momentem, w którym uczucie bycia samemu kojarzy się większości osób dobrze, jest stan tuż po satysfakcjonującym zbliżeniu seksualnym. Wtedy partnerzy są blisko, a jednak każdy oddzielnie. Nie są już w uniesieniu, a bardziej w odrębności, która wtedy jednak nie przeszkadza.
Świadomość tego, że jesteśmy odrębni od bliskich wydaje się czymś oczywistym, co racjonalnie rozumiemy. Tymczasem zdarza się, że często myślimy o sobie „zbiorowo” – mniej w kategoriach „ja”, bardziej jako „my” – ja i mój partner, ja i moje dzieci, ja i moi rodzice, ja i mój zespół z pracy. Taka optyka bywa bardzo miła i zapewnia potrzebne nam poczucie przynależności. Gdy posługujemy się nią zbyt często, ma funkcję obronną – chroni nas przed zobaczeniem swojego „ja”. To pytania typu: Kim jestem? Jaki jestem? Jak czuję się z ludźmi? Jak mi z tym, że inni są ode mnie różni?
Nieumiejętność bycia samemu – dwa przykłady
Weźmy jako przykład fikcyjną panią Ewę– osobę, która pochodzi z zamożnej rodziny, choć sama obecnie mało zarabia. Gdyby myślała o sobie jako o „bogatej”, na poziomie faktów byłaby to prawda. Jeśli chodzi o prawdę psychologiczną na jej temat, nie jest to już takie pewne. Powstaje wiele pytań, które można zadać sobie w takiej sytuacji. Niektóre z nich mogą okazać się bardzo bolesne – szczególnie, jeśli ta osoba dokona rozróżnienia między sobą a rodzicami. Te pytania to: czy mogę poczuć swój własny potencjał? czy nie czuję go, bo przysłania mi go potencjał moich rodziców? Ile sama osiągnęłam? Czy jestem zadowolona ze swojej pracy? Czy mogę czuć się kreatywna i przedsiębiorcza, czy świecę jedynie światłem odbitym od moich majętnych rodziców? Takie rozróżnienie, dzięki któremu czujemy inność nawet od bliskich nam osób, może narażać na ogromną samotność, małość, czy nawet rozpacz. Może też wywoływać uczucie frustracji, zazdrości, a nawet zawiści. Ale może też być motorem do osobistego rozwoju.
Przykładem dotkliwego odczuwania samotności może być inna fikcyjna postać – pani Marta. Wyobraźmy ją sobie jako kobietę, która cierpi w swoim związku. Jej partner ma inne opinie na niektóre kwestie. Nie spędza z nią każdego wieczoru, mimo że ona by sobie tego życzyła. Pani Marta czuje się bardzo samotna, wręcz niekochana. To, że różnią się poglądami czy zainteresowaniami sprawia, że traci ona wiarę w przyszłość ich związku. Bardzo by chciała, by partner zgadzał się z nią we wszystkim. Chce czuć, że dobrze myśli. Jego śmiech na jej żart ma wesprzeć ją w myśleniu o tym, że jej żart jest śmieszny i wart opowiedzenia. Nie wystarczy, że sama tak myśli o swoim żarcie. Bo jeśli on się nie śmieje, ona już nie wie, co myśleć. Wie natomiast, co czuje – czuje się samotna i zostawiona przez niego. Można myśleć, że ta kobieta potrzebuje partnera, by był jej zastępczym rodzicem. Takim, który pogłaszcze ją po głowie i powie, że fajnie to powiedziała, że jest błyskotliwa i zabawna. Ona sama nie umie sobie tego dać w wystarczającym stopniu.
Samotność ma też swoje dobre strony
Jak uczymy się bycia samemu?
Kamieniem węgielnym tej ważnej umiejętności są m.in. nasze wczesne doświadczenia z rodzicami. Osoby, które radzą sobie z własną odrębnością od innych i w związku z tym najmniej dotkliwie odczuwają samotność, w dzieciństwie dostały od swoich rodziców dużo wsparcia. Dla przykładu: dziecko narysowało rysunek i przybiegło pokazać go mamie. Mama szczerze się nim zainteresowała, doceniła jego wysiłek albo to, co w obrazku wydało jej się interesujące. Jeśli dziecko poczuło się dobrze z reakcją mamy, to można powiedzieć, że mama pomogła dziecku wzmocnić jego wiarę we własne możliwości. Gdy to dziecko dorośnie, będzie mogło docenić własny żart niezależnie od tego, czy partner się z niego w danej chwili zaśmieje czy nie. Zapamięta reakcję rodzica. Ona pozwoli mu, jako dorosłemu, zachować się podobnie w stosunku do samego siebie.
Samotność a psychoterapia
Gdy bardzo polegamy na innych, gdy oddajemy im decyzyjność i potrzebujemy ich rad, zatraca się to, co nasze. Umyka to, jacy jesteśmy, co tak naprawdę sądzimy, co czujemy i uważamy. Lęk przed samotnością, rozumianą także jako narażenie się na odrzucenie ze strony innych, może być przygniatający. Wtedy pomocna może okazać się psychoterapia. W gabinecie psychoterapeutycznym będziemy mieć możliwość omówienia różnych trudnych dla nas sytuacji i uczuć, które przydarzają nam się w życiu. W psychoterapii psychoanalitycznej doświadczymy tych sytuacji „na żywo”, w relacji z terapeutą. Będzie to również przedmiotem wspólnej pracy. W gabinecie terapeuty jesteśmy bowiem tymi samymi osobami, co poza nim. To oznacza, że na różne sytuacje w kontakcie z terapeutą zareagujemy w podobny sposób jak w życiu, podobnymi uczuciami i myślami. Uczucie samotności też się pojawi. Będziemy mogli nad nim pracować w bezpiecznych warunkach, z wykwalifikowaną osobą, z którą podejmiemy próbę zrozumienia tego, co się właśnie z nami dzieje. Praca nad kwestią samotności z osobami, które opisałam w powyższych przykładach, zakładałaby pracę nad tym, jak reagują na odrębność innych, jeśli dopuszcza ją do siebie.
Samotność jako azyl
Poza opisaną grupą osób, która boleśnie doświadcza samotności w relacjach, warto też wspomnieć o grupie z przeciwnego bieguna – o osobach, które z pozoru nie wydają się cierpieć na samotność. Bycie samemu nie stanowi dla nich kłopotu, przynajmniej pozornie tak się wydaje.
Weźmy dla przykładu hipotetycznego mężczyznę, który czujnie pilnuje, by jego zdanie było przez wszystkich szanowane. Pochodzi z rodziny, w której matka i ojciec zawsze „wiedzieli lepiej”, mało widzieli potrzeby syna, bo się nad nimi nie zastanawiali. Chcieli, by robił to, co oni uznawali za słuszne. Takie doświadczenia sprawiły, że samotność nie jest czymś, czego ten mężczyzna by się lękał. Lubi być sam, ma poczucie, że może wtedy myśleć swodobnie i nikt mu w nic się nie wtrąca. Zdaje się jednak, że taka postawa jest obronna, bo chroni jego „ja”, ale uniemożliwia bliskie relacje z innymi osobami. Gdy robi się za blisko, on czuje się zagrożony, zamyka się i nie dopuszcza nikogo do siebie. Ten stan nie jest jednak psychologiczną normą, tylko azylem. Jeśli mimo wszystko ten mężczyzna doświadcza uczucia samotności, tęsknoty za kimś bliskim i chciałby to zmienić, on również mógłby skorzystać z psychoterapii. Praca psychoterapeutyczna byłaby próbą zdjęcia z otaczających go osób piętna przeszłości, które przenosi on na innych jak przez kalkę. Mogłoby się również okazać, że on bardzo boi się bliskości. Boi się, że gdyby spotkał właściwą osobę, to by się od niej od razu uzależnił – tak bardzo wie, że jest potrzebujący.
Złoty środek
To, co nazywam stanem bycia samemu, nie jest synonimem samowystarczalności. To taki stan, w którym można dobrze czuć siebie, a jednocześnie cieszyć się z bliskich relacji z innymi. Stan, w którym nie jest się ani przyklejonym do kogoś, czy uzależnionym od kogoś, ani też odgrodzonym murem izolacji. Wcześniej wspomniany przykład pary seksualnej dobrze to oddaje.
Samotność, mimo, że dość powszechna, jest bardzo osobistym uczuciem. Każdy przeżywa ją inaczej. Żaden artykuł czy książka na samotności nie odda całości tego zjawiska, nie sprawi, że zobaczymy tam samych siebie w całości, z pełnią tego, co przeżywamy. Natomiast własna psychoterapia pozwoli nam, z pomocą terapeuty, przyjrzeć się nam samym w dużych szczegółach. Będzie to na pewno bardzo osobiste doświadczenie.
Samotność to „samo życie”
Trzeba też powiedzieć, że uczucie samotności, mimo, że dla wielu z nas bardzo dotkliwe, jest też częścią życia, którą warto zaakceptować. Naturalnym i wpisanym w nie zjawiskiem, z którym jest nam dane mierzyć się na każdym etapie naszego rozwoju. Znają ją już odstawiane od piersi niemowlęta czy przedszkolaki zostawiane przez rodziców w początkowo nieznanym im miejscu. Samotności doświadczają uczniowie, szczególnie przez pierwsze dni w nowej szkole, czy świeżo upieczeni studenci, którzy wyjeżdżają z domu rodzinnego w nieznany świat. Znają ją też rodzice, kiedy dzieci dorastają tak szybko. Samotność może boleć, ale jest też rozwojowa. O ile gorzej byłoby, gdyby dorastające, a potem dorosłe dzieci nie chciały opuszczać rodzinnego domu.
Co ciekawe, samotności doświadczamy również w bardzo miłych momentach. Niektóre stany zachwytu czy uniesienia zwyczajnie nie są przekładalne na słowa. Nie jesteśmy więc w stanie ich przekazać innym i musimy pozostać z nimi sam na sam. Czy to powód, by cieszyć się nimi mniej?
Pisząc tekst, korzystałam z artykułu Donalda Winnicotta „The Capacity to Be Alone” (1958), zamieszczonego w The Maturational Processes and the Facilitating Environment:Studies in the Theory of Emotional Development (Hogarth Press, London 1965).
Tekst był również publikowany przez portal Zdrowa Głowa pod tytułem „Samotny, sam? To nie to samo”.